Niedawno powstała Komisja Bezpieczeństwa PZA rozpoczyna pracę od omówienia wypadków, które wydarzyły się w okresie wakacyjnym. Komisja została powołana 19 czerwca 2013 roku w składzie: Andrzej Ciszewski, Bogusław Kowalski (przewodniczący), Piotr Pustelnik, Marcin Rutkowski.
Skupiamy się na incydentach, które miały miejsce w Tatrach oraz w górach Kaukazu i były związane z działalnością wspinaczkową (poza jednym, szczególnym wypadkiem turystycznym). Wiedza na temat omawianych wydarzeń pochodzi z bezpośrednich relacji uczestników lub świadków zdarzeń oraz z kroniki wypadków Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Tatry.
Pierwszym zdarzeniem tego lata, które nas zainteresowało, było porażenie piorunem 6 lipca. Dwoje turystów uległo wypadkowi w rejonie Karczmiska, w drodze na Halę Gąsienicową. Burze, które nękały nas w czerwcu i lipcu, były wyjątkowo uciążliwe. Co prawda nie doszło do tak tragicznego zdarzenia jak trzy lata temu na Zamarłej Turni (dwoje taterników zostało porażonych na grani, w wyniku upadku zmarł jeden z poszkodowanych, patrz: „Taternik” 1/2011, wywiad z Magdaleną Kuczewską „Spełnię Bartka marzenia. I pójdę dalej.”). Przypominamy jednak, że burza jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń obiektywnych. W sytuacji, gdy zastanie nas w wyższych partiach, mamy bardzo małe pole manewru. Fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa ma profilaktyka: śledzenie aktualności pogodowych, dopasowywanie planów do zagrożenia, a przede wszystkim unikanie pobytu w miejscach narażonych na pioruny w porach, kiedy burze występują najczęściej. Porażenie na Karczmisku dowodzi, że nie tylko najwyższe szczyty i granie są potencjalnie niebezpieczne. Stąd nasza uwaga skupiona na tym zdarzeniu, niezwiązanym bezpośrednio ze wspinaniem.
Kilka razy tego lata ratownicy TOPR nieśli pomoc osobom ugodzonym przez kamienie. I tak, na drodze Gnojka na Kościelcu, podczas zjazdu zespołu kursowego, jeden z uczestników szkolenia został trafiony spadającym głazem. Bezpośrednią przyczyną było strącenie kamieni liną ściąganą ze stanowiska. Podobna sytuacja spowodowała obrażenia w dwóch innych zespołach kursowych, działających na Hali Gąsienicowej – na drodze WHP 114 na Kościelcu i w okolicy Laboratorium.
Tu było podobnie – kamienie zostały strącone liną, choć działo się to podczas wspinaczek, a nie zjazdu. Kolejny wypadek, który wydarzył się 29 lipca, był szczególny. Taterniczka została trafiona kamieniem w głowę, w trakcie podejścia Białym Żlebkiem na Siodełko w Filarze Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego. Podczas pokonywania kruchych pasaży poszkodowana nie miała kasku na głowie. Trudno skomentować to zdarzenie, zwłaszcza że poruszała się w towarzystwie bardzo doświadczonego partnera i w pobliżu instruktora PZA. Przypominamy, że Tatry to jednak góry, w dodatku wyjątkowo kruche i poruszając się w okolicach ścian bez ochrony głowy narażamy nie tylko siebie, ale również towarzysza.
Najtrudniejsza wyprawa ratunkowa i zarazem wypadek najpoważniejszy w skutkach (obrażenia kręgosłupa) miał miejsce 27 lipca, podczas eksploracji Jaskini Nad Kotlinami, w Tatrach Zachodnich. Do akcji ratunkowej zaangażowanych zostało 23 ratowników, co może dawać wyobrażenie o różnicy w działalności pod- i naziemnej.
Pozostałe znane nam odpadnięcia skończyły się obrażeniami stawów skokowych. Dość ciekawa z logistycznego punktu widzenia była wycieczka 5 sierpnia przez Kopę Spadową na Wołową Turnię. Dwoje taterników, po skończeniu wspinaczki na Kopie, rozpoczęło trawers kopuły szczytowej Niżnych Rysów. W tych okolicach zastała ich noc, a później spadł deszcz. Brak przygotowania na zmianę pogody – pomimo zamiaru kolebowania pod Wołową Turnią – doprowadził jednego ze wspinaczy do wychłodzenia organizmu. Od hipotermii i śmierci uratował go desant ratowników ze śmigłowca.
Kaukaz. Na osobne omówienie zasługuje historia, która wydarzyła się w lipcu na południowym filarze Szchary, najwyższego szczytu Gruzji. Wybrała się tam szóstka wspinaczy, z których dwójka miała stanowić zabezpieczenie. 24 lipca założono bazę wysuniętą na lodowcu i następnego dnia zespół wszedł w ścianę. Kolejnego dnia wspinacze dotarli do stromego lodospadu na wysokości około 4000 m. Prowadzący przy próbie jego obejścia odpadł około 80 metrów. Stracił przytomność, pozostała trójka zjechała do niego. Problemem okazało się stwierdzenie faktycznych obrażeń, w związku z czym zespół rozpoczął zjazdy i nocą zdołał dotrzeć do terenu, w którym można było rozstawić namioty. Rozpoczęły się rozpaczliwe próby zorganizowania pomocy. Dwójka bazowa rozpoznawała możliwości zorganizowania akcji ratunkowej, kontaktując się z Polską. W końcu uczestnicy wyjazdu na Szcharę zdołali skontaktować się z miejscowymi alpinistami. Pogoda poprawiła się dopiero 30 lipca i tego dnia rano zespół został podjęty przez helikopter armii gruzińskiej. Z pewnością wspinacze zebrali mnóstwo doświadczeń, jednak to zdarzenie przypomina, jak ważne jest wcześniejsze zdobycie kontaktów, które mogłyby ułatwić akcję ratunkową.
Powyższe zestawienie rozpoczyna cykl omówień wypadków przez Komisję Bezpieczeństwa PZA. Docelowo zamierzamy opracować zestaw zaleceń dotyczących poruszania się w terenie górskim.
Bogusław Kowalski
Komisja Bezpieczeństwa PZA