Każdy zawodnik, aby dobrze wystartować w sezonie, wiele miesięcy wcześniej ciężko trenuje. Dla Klaudii Tasz (wielokrotnej mistrzyni Polski i zdobywczyni Pucharu Europy Środkowej) zimowy sezon 2013 był wyjątkowo ciężki, ale swoimi startami sukcesywnie wpisuje się do historii polskiego skialpinizmu. Koniec tego sezonu był jednak zaskakujący.
Najważniejsze, że zdobyłam mistrzostwo Polski i to w rekordowym stylu. Nie tylko, że jest to już czwarty mój tytuł i nikt z polskich skialpinistów jeszcze takiej kolekcji nie ma, ale przede wszystkim sam start obfitował w niespodzianki. Dwa dni przed zawodami złamałam nartę z kompletu startowego i musiałam wystąpić na cięższym, mniej wygodnym sprzęcie. Pomimo pełnej frekwencji najmocniejszych zawodniczek wygrałam mistrzostwa 2013 ze znaczną przewagą – cieszy się Klaudia.
Wcześniej, na mistrzostwach świata miała większe ambicje. Owszem, cieszy jej 5 miejsce w sztafetach i 16 w sprintach, ale ogólnie wyniki te mogłyby być jeszcze lepsze.
To prawda – wyjaśnia Klaudia – jesienią, kiedy jest czas na coraz cięższe treningi, miałam taki zapał do wspinania, że zrobiłam kurs instruktora wspinaczki sportowej i sporo chodziłam w skały zamiast biegać kolejne kilometry i pracować nad właściwą wydolnością. Poprowadziłam drogę wspinaczkową o rekordowej (jak na mnie) trudności (IX w skali tatrzańskiej), ale też opóźnienie w treningach kondycyjnych dało spóźniony przyrost formy w sezonie – zauważa.
Końcówka zimy była dla Klaudii bardzo mocna – tytuł mistrzyni kraju wywalczony w dobrym stylu. Wydawało się, że ma niemal gwarantowany kolejny Puchar Polski i Puchar Europy Środkowej. Miała jechać na prestiżowy maraton w Alpach Włosko-Szwajcarskich, Trofeo Mezzalama. Kolejne sukcesy pokrzyżowała jednak poważna kontuzja. Pomimo, że nie startowała w ostatnich zawodach zakończyła sezon z 3. miejscem Pucharu Europy Środkowej.
O swoim wypadku Klaudia mówi:
Trening zjazdowy połączyłam z nagraniami video. Zgubiła mnie rutyna. Odwrócona uwaga, brak koncentracji na jeździe, duża prędkość, upadek w stylu głowa-nogi-głowa i TOPR musiał mnie zabrać śmigłem do szpitala. Tak bardzo byłam skupiona na moich partnerach i dodatkowym sprzęcie, który obsługiwałam, że dość długo nie docierało do mnie, jak poważnej kontuzji uległam – mówi ze smutkiem skialpinistka.
Klaudia ma uszkodzenie więzadeł przyśrodkowych w obu kolanach, a w prawym zerwane przednie więzadło krzyżowe oraz naruszoną torebkę stawową kostki. Bez operacji się nie obejdzie, ale trzeba poczekać aż zejdzie opuchlizna, więc na razie prawa noga jest zagipsowana.
Czy to oznacza gwałtowny koniec kariery? Teraz cała nadzieja jest w rękach lekarzy, którzy będą Klaudię operować. Powrót do sportu będzie możliwy, ale po długiej i żmudnej rehabilitacji.
W tym sezonie nie popracuję jako przewodnik tatrzański , choć to moje główne źródło utrzymania – ocenia Klaudia. – Mam za to zaległości książkowe, chciałabym się nauczyć kolejnego języka, odwiedzają mnie znajomi, a przede wszystkim wraz z bratem Szymonem i przyjacielem Bartoszem mamy sporo nagrań, które wreszcie zmontuję w konkretne filmy. Nudzić się na pewno nie będę – podsumowuje czterokrotna mistrzyni Polski.
Bartosz Bartyzel