„Wspaniała przygoda, najlepsza z możliwych podróż poślubna” – Kamila Kielar i Tomek Larek ukończyli Pacific Northwest Trail (PNT), najmłodszy i najtrudniejszy spośród amerykańskich szlaków długodystansowych o randze National Scenic Trail. Wędrówka trwała 75 dni.
***
Pacific Northwest Trail liczy 2305 km (w wersji rozszerzonej), rozciąga się od Gór Skalistych do Pacyfiku i przebiega przez stany: Montana, Idaho, Waszyngton. Pokonanie tego dystansu, a także 67 600 m przewyższenia zajęło podróżnikom 75 dni (w tym 3 „zerówki” – dni restowe).
Dokładne podsumowanie w liczbach znajdziecie we wpisie Kamili:
PNT przebiega przez trzy parki narodowe, siedem obszarów lasów państwowych i przecina dwa inne szlaki długodystansowe. To Continental Divide Trail (wspólny start/koniec) i Pacific Crest Trail – Kamila Kielar przeszła oba. Pacific Northwest Trail przebiega przez kilka pasm górskich. To między innymi: Continental Divide, Whitefish Divide, Purcells, Selkirks, Kettles, Cascades i Olympics. Pomysł jego stworzenia zrodził się w latach 70. minionego stulecia, a status National Scenic Trail został mu nadany przez Kongres w 200 9 roku.
Kamila Kilar opisuje trudności Pacific Northwest Trail:
Na PNT każdego dnia czeka jakieś wyzwanie, z którym trzeba sobie poradzić, a ich wachlarz jest dość imponujący. Są tu wielogodzinne odcinki zupełnie bez szlaku przez krzaczory wyższe niż wędrowiec, z których gdy człowiek wychodzi, to wygląda, jakby stoczył walkę wręcz z tygrysem. Są tu mordercze podejścia, zarówno pod kątem stromizny, jak i długości. Są pożary, które albo uniemożliwiają przejście oryginalnym szlakiem i trzeba szukać obejść, albo wręcz trzeba się z nich ewakuować (jedna nasza ścieżka ewakuacji z pożaru miała długość 75km!). Trzeba kalkulować czasy i wysokość pływów, żeby obejść wybrzeżem niektóre przylądki nad Pacyfikiem. Są rzeki, z których nie można wziąć wody, bo zawierają arszenik, są przełęcze pod lodem i używanie wszyskich czterech kończyn, żeby przejść granią. Do tego w tym roku fala upałów trwała miesiąc, gdzie temperatury codziennie oscylowały w okolicach 40 stopni C. A to wszystko w towarzystwie grizzly, niedźwiedzi czarnych i grzechotników. Oraz os, przez które Tomek wylądował w szpitalu ze wstrząsem anafilaktycznym.
Fantastyczna przygoda i z pewnością niełatwa! Gratulacje!
Red.
***
Kamila Kielar dzieli się swoim doświadczeniem w naszym cyklu poradników trekkingowych: