Jak każdy fotograf-podróżnik, zastanawiacie się zapewne jaki aparat wybrać i na co zwracać uwagę przy jego zakupie? Czy wybrać aparat kompaktowy o niskiej wadze, małych rozmiarach, super zoomie, dający piękne kolorowe i ostre zdjęcia, który zmieści się w kieszeni, czy może lustrzankę cyfrową, która jest duża, ciężka, nie ma takiego zooma? Ilu ludzi – tyle odpowiedzi. Dlaczego? Otóż, wszystko zależy od tego, co i na jakie potrzeby chcemy fotografować.
Kompakt
Zacznijmy zatem od aparatów kompaktowych. „Kuszą” nas oferty z „milionowym” super zoomem. Matrycą 10, 20, 30 MPx, stabilizacją obrazu, jasnym obiektywem. Owszem, to wszystko są „plusy”, ale musimy sobie zdać sprawę z jednej, istotnej rzeczy. Wiele z aparatów kompaktowych (nie mówię tutaj o zaawansowanych kompaktach), czyli tzw. „głupich jasiów”, nie jest wyposażona w tryb manualny. Nawet nie mają trybów preselekcji czasu ani przysłony. Co to oznacza? Ano to, że nie mamy żadnego wpływu na naświetlenie zdjęcia oraz ustawienia głębi ostrości (np. miejsca, które będzie „ostre”, a tło rozmyte).
Skoro mowa o głębi ostrości, to warto uświadomić sobie, że w kompaktach jasność obiektywu f/2,8 odpowiada jasności… f/11 w lustrzankach. F/4 to f/16 – f/11 to f/64! Czyli od razu mamy „ciemno”, ale ostro. Ostro w całym kadrze. Aparaty cyfrowe kompaktowe dają piękne kolory i ostrość. W piękny, słoneczny dzień pewnie nie zobaczymy różnicy między zdjęciem wykonanym lustrzanką a kompaktem, ale już w trudniejszych warunkach oświetleniowych ta różnica będzie spora.
Kompakty mają także użyteczne ISO (czułość matrycy), ustawione na poziomie 400, w lustrzankach np. 6400. Może mieć to duże znaczenie jeśli fotografujemy w gorszych warunkach oświetleniowych (np. w schronisku, w ciemnym lesie… ), gdy nie mamy statywu i zdjęcia trzeba zrobić z ręki.
Ważne także by nasz aparat miał tryb zapisu zdjęć w formacie RAW, TIFF. Większość oferuje jedynie najpopularniejszy tryb, czyli JPEG. To dobry tryb dla idealnych warunków oświetleniowych i dla kogoś, kto nic więcej nie robi ze zdjęciami (w sensie „obróbki”). W tym formacie należy jednak pamiętać by dobrze dobierać balans bieli, bo potem może być duży kłopot z uzyskaniem właściwego nawet na etapie „obróbki” w cyfrowej ciemni.
Kompakty nie mają też z reguły wizjera, co znacznie utrudnia kadrowanie, bo trzeba to robić patrząc na ekranik aparatu, co przy świetle padających promieni słonecznych, bywa dużym wyzwaniem. Kupując taki aparat, zwróćmy także uwagę czy ma możliwość nakręcania filtra na obiektyw. Jeśli będziemy fotografować głównie w górach, to prędzej czy później poczujemy „potrzebę” używania filtra polaryzacyjnego.
Lustrzanka cyfrowa
Lustrzanka cyfrowa ma same zalety poza jedną… wadą. Jest znacznie większa i cięższa od kompaktów. I potrzeba do niej co najmniej 2-3 obiektywów. A to wszystko waży w plecaku… Każda lustrzanka cyfrowa wyposażona jest w tryby: manualny, priorytetu przysłony, priorytetu czasu i bardzo często w tryb Bulb – czyli pozwalający na dowolnie długi czas naświetlania zdjęcia. Bardzo przydatny w nocnej fotografii.
Każda ma także tryb RAW. Co za tym idzie, możemy sobie pozwolić na większą swobodę przy „wywoływaniu” zdjęcia w cyfrowej ciemni (Lightroom, Photoshop). Nawet jeśli zapomnimy przestawić sobie w słoneczny dzień balansu bieli na „słońce” i zrobimy wszystkie zdjęcia przy ustawieniach „światło żarowe”, bez problemu – jednym „kliknięciem” w programie – uzyskamy właściwą barwę naszego zdjęcia. Możemy z takiego pliku „wyciągać” szczegóły z cieni, ze świateł, dodawać kontrastu, nasycenia kolorów itp.
RAW to nic innego jak surowy plik prosto z aparatu, nie poddany przez tenże aparat żadnej obróbce. Pamiętajmy też o tym, że robiąc zdjęcia w formacie RAW, na ekranie aparatu zawsze widzimy podgląd JPEG! Dlatego często się dziwimy po zgraniu zdjęć na komputer, że są blade, bez wyrazu, nie wyostrzone… Tak, to prawda i dlatego musimy zdjęciu poświęcić nieco czasu. Ale dzięki temu, to my decydujemy jak ono ma wyglądać, a nie algorytm na jaki „zaprogramowana” jest obróbka w aparacie.
Pamiętajmy tylko by nie przesadzić z obróbką i – przynajmniej ja tak postępuję – pokazać na zdjęciu emocje jakie towarzyszyły w trakcie jego wykonywania, czyli to jak zapamiętaliśmy daną scenę.
Obiektywy
Kiedy już wybierzemy aparat (body), to musimy do niego kupić obiektyw, a najczęściej kilka. Nie zależnie od tego, czy jest to Canon, Nikon, Pentax czy Sony, należy pamiętać, że w zestawie jest często dodawany obiektyw tzw. „kitowy” (z ang. „zestaw”). Ale to prawda – dobrze Wam się kojarzy. „Kitowy” najlepiej od razu wymienić na lepszy, bo z reguły jest słaby optycznie, plastikowy, ale tani. Na jaki? Najlepiej na uniwersalny zoom, czyli 17-50, 16-50, 17-70 lub 24-70 mm. Dowolnie. To takie absolutne minimum.
Potem warto pomyśleć o teleobiektywie, np. 70-200, 70-300, 150-600 mm. Jeśli lubicie fotografować krajobrazy, przestrzenie, to koniecznie pomyślcie o „szerokim kącie” 10-17, 10-20, 10-24 mm. To są ogniskowe dla aparatu pełnoklatkowego (matryca 36×24 mm).
Jeśli kupujemy lustrzankę z matrycą mniejszą (APS), to pamiętajmy o mnożniku ogniskowej. Czyli np. w przypadku Canona mnożymy x 1,6 (czyli obiektyw 10-20, to 16-32 dla pełnej klatki). I pewnie przydałby się również jakiś jasny, stałoogniskowy, np. 50/1.4.
Uwierzcie mi – zakup body, to nic w porównaniu z tym kiedy nadchodzi czas na kupno obiektywów. Do nich dojdą filtry (polaryzacyjny, szary), zapasowe akumulatory, torba, statyw… Ale radość daje to ogromną!
Michał Sośnicki
***
Zobacz też:
Góry w obiektywie – poradnik fotografa, Michała Sośnickiego. Część pierwsza
Góry w obiektywie – poradnik fotografa, Michała Sośnickiego. Część trzecia
Góry w obiektywie – poradnik fotografa, Michała Sośnickiego. Część czwarta