Prawie dwa tygodnie temu rozpoczęła się rowera wyprawa Mateusza Waligóry. Podróżnik próbuje przejechać zimą pustynię Gobi. I ma kłopoty.
***
W październiku 2018 r. Mateusz Waligóra został pierwszym człowiekiem, który przeszedł samotnie i bez wsparcia z zewnątrz mongolską część pustyni Gobi. W kolejnych latach przemaszerował Grenlandię z zachodu na wschód, dotarł do bieguna południowego, wdrapał się na szczyt Mount Everestu, rozpoczynając drogę na poziomie oceanu, zorganizował też kilka wypraw o charakterze edukacyjnym przez Polskę. – Ale Gobi nie opuściła mnie nawet na chwilę – mówił Waligóra, który przez lata stał się ekspertem w organizowaniu wypraw w dalekie i odludne zakątki Ziemi.
Od kilkunastu dni próbuje przejechać tę pustynię w zimie na rowerze. Cała trasa ma ok. 1400 km, a Waligóra zbliża się do jej połowy.
Przede mną 250 kilometrów bez dostępu do wody i bez efektywnej drogi ewakuacyjnej. Po drodze są wprawdzie dwie studnie, o których wiem, ale jaki jest ich obecny stan, mogę tylko przypuszcza, więc zakładam bycie samowystarczalnym przez kolejne pięć dni.

W poniedziałek do najbliższej osady miał jeszcze ponad 100 kilometrów. Ostatnie dni były jednak trudne. Najpierw ukruszył mu się ząb:
Już mniejsza o tę szóstkę, bo była martwa, ale na połowie zęba, który odpadł, była masa czekolady. A ja lubię tę czekoladę! Cóż było robić, wylizałem dokładnie połowę zęba, która już nie będzie mogła kontynuować podróży i wiedziałem, że wieczorem będę miał robotę. Ale gdzie tam do wieczora. Zgubiłem się. Ścieżka z 2018 r. rozmyła się w stepie. Znalezienie odpowiedniego azymutu kosztowało mnie ogrom siły i osiem kilometrów nadprogramowej jazdy.
Potem coś zaczęło trzeszczeć w rowerze. Okazało się, że to luzujące się łożysko od supportu. To poważna usterka, która sprawia, że dalsza wyprawa stoi pod znakiem zapytania. Na odpowiedź, co dalej, będziemy musieli jeszcze chwilę poczekać.

Rower, to kolejna rzecz, która zawiodła w trudnych zimowych warunkach panujących na pustyni Gobi. W ostatnim tygodniu szwankowały: sportowy zegarek, urządzenie GPS, obiektyw aparatu czy taśmy do troczenia ekwipunku.
Mimo problemów dobry humor nie opuszcza jednak Waligóry, który znalazł się na drodze, którą pokonał pieszo siedem lat temu.
Nie dowierzałem jak wiele można zapamiętać miejsc tak mało charakterystycznych. Oczywiście pomógł mi GPS, dzięki któremu co do metra znałem pozycję swoich biwaków z 2018 roku. Gdy dojechałem do jednego z takich miejsc z dumą przyznałem, że gdybym teraz musiał biwakowa to wybrałbym dokładnie to samo miejsce. Jak opisać te emocje? Nie sposób. W tym miejscu siedem lat temu leżał sobie człowiek, który wymyślił, że przejdzie pustynię Gobi. I zrobił to!

Ale Asekol Gobi Winter Expedition to nie tylko zmaganie ze słabością i próba ułożenia się z naturą. To przede wszystkim opowiadanie o tym, jak duży mamy na nią wpływ. Raz w tygodniu w swoich mediach społecznościowych zespół Waligóry publikuje wyjątkowy edukacyjny podcast „Recykling bez tajemnic”, realizowany we współpracy z ASEKOL i prowadzony przez „Dobra Podróż”.
***
Mateusz Waligóra jako jeden z ekspertów naszego cyklu poradników o trekkingach długodystansowych, swoimi radami dzieli się tutaj:
Mateusz Waligóra – specjalista od wyczynowych wypraw w najbardziej odludne miejsca planety. Szczególnie upodobał sobie pustynie: od Australii po Boliwię. Na koncie ma rowerowy trawers najdłuższego pasma górskiego świata – Andów, samotny rowerowy przejazd najtrudniejszą drogą wytyczoną na Ziemi – Canning Stock Route w Australii Zachodniej, samotny pieszy trawers największej solnej pustyni świata – Salar de Uyuni w Boliwii, pierwsze samotne przejście mongolskiej części pustyni Gobi, przejście Grenlandii z zachodu na wschód. Jako czwarty Polak zdobył biegun południowy, a jako pierwszy zdobył Mount Everest z poziomu morza. Członek The Explorers Club.

Informacja prasowa