Marcin Świerc od kilku lat jest jednym z najlepszych biegaczy ultra w naszym kraju. W tym roku ma na koncie między innymi Mistrzostwo Polski w Biegach Górskich i w Skyrunningu, wygraną we wszystkich biegach Salomon S-Lab i w Trans Gran Canarii, 10. miejsce w Transvulcanii, 9. na Mistrzostwach Świata, 7. na Gore-Tex Transalpine Run (w parze z Piotrkiem Hercogiem)… a to i tak nie wszystko :) Z Marcinem rozmawiamy o tym, jak sam ocenia obecny sezon, o jego treningach, startach i wyrzeczeniach oraz o sportowych planach i wyzwaniach na przyszłość.
Michał Unolt: Obecny sezon jest w Twoim wykonaniu wręcz imponujący. Który start dał Ci najwięcej radości i satysfakcji? Który uważasz za najbardziej udany?
Marcin Świerc: Myślę, że każdy start uczy mnie czegoś nowego, ciągle zdobywam doświadczenie. Udział w zawodach przynosi radość i ogromną satysfakcję. Na początku sezonu zadaję sobie pytanie – czy będzie dobrze? Po zakończeniu i podsumowaniu tego roku mogę odpowiedzieć, że było doskonale ;) Wiem, że jeszcze sporo pracy przede mną i nie spocznę na laurach. Chcę dogonić światową czołówkę. Najbardziej jednak cieszę się, że poznałem wspaniałych ludzi, którzy ogromnie mnie wspierają i choć chcą pozostać anonimowi, to dziękuję im z całego serca.
Jakie jeszcze cele zostały Ci do osiągnięcia w tym roku? A może planujesz już odpoczynek od biegania i małe wakacje?
Ten sezon był bardzo męczący, czas teraz na krótki odpoczynek. Skupiam się już także na pracy i przygotowaniu do nowego sezonu. Przede mną kilka ważnych decyzji do podjęcia. Już pod koniec września zaczynam pracę na obozach biegowych. Dużo tego wszystkiego, więc wakacje będą krótkie.
Czy z któregoś ze startów jesteś mniej zadowolony albo myślisz, że mogłeś pobiec lepiej? Czy czujesz jakiś niedosyt?
Odczuwam głównie niedosyt. Czuję, że mógłbym jeszcze lepiej się przygotować. Mam jeszcze spore rezerwy, wiem, że mogę walczyć z najlepszymi. Niestety, nie wszędzie mogę być, bo to generuje koszty. Cały czas walczę o pozyskanie środków finansowych, które pozwolą mi na odpowiednie przygotowanie się do sezonu, treningi, opłacenie kosztów związanych z udziałem w zawodach biegowych także poza granicami naszego kraju.
W biegu „Granią Tatr” mimo sporego kryzysu wywalczyłeś 10. miejsce. Spodziewałeś się, że może Cię dopaść taki dołek, że zmęczenie po Mistrzostwach Świata będzie tak duże? Jakie miałeś oczekiwania co do tego startu? Wykazałeś się sporym zaparciem i hartem ducha, ale może lepiej było – z powodu zmęczenia – nie ryzykować np. kontuzji?
Ten start sporo mnie nauczył. Odebrałem dużą lekcję pokory. Nie chciałem się poddać. Zmęczenie Mistrzostwami Świata oraz pracą było duże. Wiedziałem, że nie powalczę, bo nie trenowałem pod ten start. Wcześniej przez trzy tygodnie pracowałem na obozach portalu bieganie.pl i tam nie realizowałem odpowiedniego treningu. Wiele rzeczy nałożyło się na siebie. Czasami trzeba upaść, żeby wstać silniejszym. Wcale nie żałuję tego startu. Przyda się takie doświadczenie.
Jak oceniasz poziom polskich zawodników startujących w biegach górskich? Wydaje się, że coraz więcej osób próbuje w nich swoich sił, ale czy czujesz, że wywierają oni już presję i są w stanie z Tobą rywalizować? Patrząc np. na wyniki tegorocznego Biegu Rzeźnika (gdzie nikt nie zbliżył się nawet do Waszego – z Piotrkiem Hercogiem –rekordu trasy), można by pomyśleć, że biegacie w jakiejś innej lidze…
Czy rośnie poziom? Myślę, że powoli tak. Ogromnie za to wzrasta frekwencja, coraz więcej osób zaczyna biegać po górach. Zapisy na tego typu biegi trwają kilka minut, wiąże się to także z limitem osób mogących wziąć udział oraz faktem, że organizowane są one często na ternie parków narodowych. Przychodzi powoli boom na bieganie w terenie. Bycie na takim wysokim poziomie kosztowało mnie dużo samozaparcia, ciężkich treningów, poświeceń. Myślę, że niewiele osób stać na tyle wyrzeczeń.
W tym miejscu dość trudne pytanie – czy znasz przypadki stosowania dopingu przez biegaczy górskich? Czy zdarza się, że np. wokół którychś zawodników krążą legendy podważające ich uczciwość (niekoniecznie w Polsce, ale za granicą)? Czy raczej sądzisz, że biegi górskie są na razie wolne od oszustw i stosunkowo „czyste”?
Ja sam po Mistrzostwach Świata w Szklarskiej Porębie byłem badany. Jestem czysty, nigdy mnie nie kusiło, żeby iść drogą na skróty. Szybko można spaść ze szczytu, jeśli się raz spróbuje. Nie znam przypadków udowodnionego dopingu. Krążą legendy o niektórych zawodnikach, ale na razie nikt ich nie złapał na gorącym uczynku. Każdy musi odpowiedzieć przed swoim sumieniem, czy jest czysty i czy biega zgodnie z zasadami fair play.
Jak oceniasz swoje możliwości? Myślisz, że możesz w dalszym ciągu rozwijać swój talent? Jakie elementy według Ciebie możesz jeszcze dopracować – i czy w ogóle takie są?
Cały czas uważam, że jeszcze na wiele mnie stać. Czuję, że to jeszcze nie jest szczyt moich możliwości. Z każdym rokiem jest coraz lepiej. Rezerwy – myślę, że są nawet nienaruszone. Co mogę jeszcze dopracować? Nie będę się chwalił słabymi punktami. Skupiam się natomiast na ich poprawianiu i będzie coraz lepiej.
W Twojej przygodzie z biegami były okresy, gdy miałeś trenera, jednak od jakiegoś czasu sam układasz swoje plany treningowe. Czy mimo to korzystasz z konsultacji z innymi trenerami, z kimś „z zewnątrz” – albo z pomocy dietetyka?
Niestety nie. Jestem zdany tylko na siebie. Przymierzam się do takiej współpracy w ramach konsultacji mojego treningu i diety, bo sam pewnych rzeczy nie widzę. Mam już spore doświadczenie, ale zdarzają mi się także błędy. Jestem tylko człowiekiem. Bardzo chciałbym współpracować z dietetykiem oraz, oczywiście, z trenerem. Niestety, generuje to duże koszty, których nie jestem w stanie ponosić. Jeżeli chodzi o trenera, to problem polega też na tym, że niewiele osób ma doświadczenie i wiedzę na temat tego, jak trenować do biegów ultra.
Jakie są według Ciebie plusy i minusy treningu pod okiem trenera, a jakie według własnych planów?
Plusem pracy z trenem jest to, że to on myśli, co, gdzie i kiedy. Dobry trener zna nasze możliwości i układa najbardziej optymalny plan na dany okres. Poza tym sama osobowość trenera działa na zawodnika mobilizująco. W moim przypadku sam sobie jestem trenerem. Czasami zakładam trening, ale zmieniam go nawet w trakcie realizacji, bo jest za ciężki lub nie mam odpowiednio dużo motywacji. Samotny trening wymaga o wiele większej uwagi i o wiele większej mobilizacji do jego realizacji.
Jak sądzisz, kiedy zawodnicy-amatorzy powinni pomyśleć o skorzystaniu z pomocy trenera i nawiązaniu takiej współpracy?
Gdybym miał taką okazję, na pewno skorzystałbym z takiej opieki trenerskiej. Uważam, że trzeba się uczyć od najlepszych. Powszechne jest natomiast to, że zawodnicy z czołówki nie chcą się dzielić wiedzą, swoim doświadczeniem, zachowując tajniki tylko i wyłącznie dla siebie. Na szczęście jest coraz więcej obozów, coraz więcej trenerów. Najlepiej korzystać z fachowych porad, jeżeli ktoś chce wejść na wyższy poziom lub ma trudny cel do zrealizowania. Dążenie do celu pod okiem fachowca na pewno pomoże uniknąć błędów, niepotrzebnych frustracji oraz przetrenowania.
Ty sam również trenujesz innych zawodników. Domyślam się, że nie brakuje chętnych do treningu pod okiem kogoś utytułowanego tak jak Ty, ale czy masz jeszcze „moce przerobowe”? Czy trenowanie innych jest Twoim źródłem utrzymania?
Na razie mam sześciu zawodników, na różnym poziomie, od debiutantów w maratonach płaskich po trzech „łamaczy”. Moi zawodnicy biorą udział w biegach górskich i jestem z nich naprawdę dumny. Robią postępy, zbierają doświadczenie, przełamują się z kolejnymi startami i osiągają rzeczy, o których wcześniej tylko mogli pomarzyć. Dążę do tego, aby moi podopieczni przede wszystkim czerpali radość z biegania i osiągali progres. Większość zawodników rozpoczyna właśnie okres tzw. roztrenowania, ale od początku listopada na pewno rozpocznie się nowa rekrutacja. Aby samemu zachować równowagę w tym wszystkim, nie mogę trenować zbyt wielu osób.
Moim źródłem utrzymania są także zajęcia, które prowadzę na obozach biegowych, współpracując z organizatorami BUGT czy serwisem bieganie.pl. W tym roku współpracowałem z trenerami Krzysztofem Janikiem i Grzegorzem Gajdusem, co było dla mnie ogromną frajdą. Zapraszam także wszystkich chętnych, którzy chcą spróbować swoich sił w Tatrach – są jeszcze wolne miejsca na obozach, na których prowadzę zajęcia, a które organizowane są w październiku w Zakopanem. Po więcej informacji zapraszam na moją stronę internetową www.marcinswierc.pl oraz fanpage na Facebooku.
Czy w Polsce są możliwości, żeby utrzymując się przez kilka lat w absolutnej czołówce biegów górskich i ultra, utrzymywać się również samemu (w sensie finansowym) z biegania? Nie z nagród, bo to oczywiste, że nie (nie są wystarczająco wysokie), ale np. czy przy pomocy sponsorów da się skupić wyłącznie na treningach i startach?
W Polsce jest to jeszcze niemożliwe. Sam trenuję, nie mam trenera, nie mam możliwości wyjazdów na zgrupowania, muszę ciężko pracować i sam opłacać sobie udział w zawodach organizowanych poza granicami naszego kraju. Poza tym samo życie, np. utrzymanie odpowiedniej diety, dla sportowca jest bardzo kosztowne. Mimo wszystko uważam, że i tak jestem ogromnym szczęściarzem, że mogę być w wielkiej rodzinie Salomona. Sprzęt i wsparcie na niektóre zawody, jakie od nich otrzymuję, ułatwiają wiele spraw. Sponsorzy wolą jednak wspierać piłkę kopaną. W radiu jeden z komentatorów bardzo dosadnie to skomentował, mówiąc o piłkarzach „kopacze partacze” – i z taką opinią się zgadzam. Piłka w naszym kraju jest przepłacona i przereklamowana.
Możesz zdradzić, ile mniej więcej czasu spędzasz w tygodniu na treningach? Ile kilometrów przebiegasz?
Różnie z tym bywa, wszystko zależy od wielu czynników oraz od fazy przygotowawczej: 50–70 km w tygodniu w okresie startowym aż do prawie 200 km w okresie przygotowawczym. Do tego dochodzą jeszcze treningi uzupełniające, odnowa i regeneracja. Naprawdę nie mam zbyt wiele czasu dla siebie. Całe moje życie jest podporządkowane bieganiu.
Czy dużo trenujesz w górach? Masz swój pokój w schronisku w Pasterce, które prowadzi Piotrek Hercog? :)
W Pasterce pracowałem do marca tego roku. Nie miałem tam jednak luksusów typu własny pokój. Praca nie jest lekka. Od sprzątania pokoi po odśnieżanie. Później otwarły się dla mnie inne możliwości i je wykorzystałem. Muszę też podjąć szereg ważnych życiowych decyzji, m. in. szukam pracy, stałego etatu. Zobaczymy, jak będzie.
Czy przestrzegasz jakiejś konkretnej diety? Zwracasz uwagę na to, co jesz, na zdrowe odżywianie i dostarczanie organizmowi tego, czego potrzebuje do treningu i regeneracji?
Oczywiście, jestem na specjalnej diecie. Zdarza się, że brak czasu i środków zmusza do zjedzenia tego, co jest. Na temat zdrowego odżywiania czytam dużo fachowej literatury i staram się śledzić nowości. Pewne nawyki żywieniowe wyrabia się jednak latami. Mam swoje sprawdzone przepisy oraz przyzwyczajenia.
Jakiś czas temu zdradziłeś, że chcesz się dobrze przygotować do startu w UTMB w 2015 roku. Czy stawiasz sobie konkretne cele, jak np. miejsce w dziesiątce albo walka o zwycięstwo?
Co do UTMB to powiem o tym więcej dopiero wkrótce. Chciałbym wystartować z nowym projektem, o którym więcej napiszę w listopadzie na mojej stronie internetowej i fanpage’u.
Myślę, że miejsce w pierwszej dziesiątce już teraz jest w zasięgu moich możliwości. W tamtym roku Węgier, z którym przegrałem 4 minuty w Krynicy, tydzień wcześniej zajął 6. miejsce w UTMB. Daję sobie 2 lata na przygotowanie się do tych zawodów, ponieważ muszę jeszcze nabrać doświadczenia międzynarodowego, obiegać się z najlepszymi. Mam w tym zakresie jeszcze sporo do zrobienia. Chciałbym także mieć możliwość przebywania w wysokich partiach górskich i potrenowania trochę na wysokości. Wiem, jak się przygotować. Zresztą 11. zawodnik Transvulcanii, który ukończył bieg z gorszym czasem niż mój, w tym roku wygrał UTMB, więc jeśli będę miał szansę przygotować się – będę miał szansę również wygrać. To wymaga jednak wielu godzin pracy, samozaparcia, poświęcenia oraz nakładów finansowych.
Na Transvulcanii i Mistrzostwach Świata wyprzedziłeś pewnie niejednego „zawodowca”, choć sam (nie wiem czy nie kurtuazyjnie) nazywałeś siebie nieraz „zaawansowanym amatorem”. Czy uwierzyłeś, że „zaawansowany amator” może walczyć na równi z „zawodowcami”, że to też są zawodnicy, których możesz „obiec”?
Na razie jakoś się to udaje. Jestem na wysokim poziomie i niewiele dzieli mnie od tych najmocniejszych. Jednak jeśli nadal będę tak trenował jak „zaawansowany amator”, bez wsparcia, obozów wysokogórskich, odżywek, spokojnego życia i trenowania bez kontuzji, to nie dogonię czołówki, zawsze będę o krok za najlepszymi.
Dam Ci przykład. Na Mistrzostwach Świata w Szklarskiej Porębie zająłem 9. miejsce, mimo iż ten dystans nie był dla mnie optymalny. Do zwycięzcy straciłem ok. 14 min. Następny Polak był ok. 14 min za mną. To jest dużo czy nie? Czasami zastanawiam się, jak wyglądałaby klasyfikacja biegu, gdybym dysponował podobnym zapleczem i środkami finansowymi co najlepsi.
Co najbardziej nakręca Cię do treningów, startów i ponoszenia różnych związanych z tym wyrzeczeń?
Myślę, że jest kilka rzeczy: chęć poprawy z sezonu na sezon, chęć dogonienia tych najlepszych. Staram się walczyć ze swoimi słabościami, czasami upadam, ale staram się wstać mocniejszy.
Czy masz już plany startowe na przyszły rok? Czy wszystkie starty mają służyć zdobyciu doświadczenia przed UTMB? Czy to będzie Twój główny cel na najbliższe 2 lata, czy też będziesz przygotowywał się równie poważnie do innych biegów?
Plany już się powoli krystalizują, mam swoje cele, ale jeszcze nie chcę o nich mówić, bo to zależy od wielu czynników, także finansowych. Na pewno będę chciał się skupić na walce międzynarodowej i zbieraniu cennego doświadczenia. Mam nadzieję, że sezon będzie jeszcze lepszy niż ten, który właśnie mija.
Czy masz też kolejne wymarzone trasy, na których będziesz chciał się ścigać w najbliższych sezonach? Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Mam ciekawe pomysły. Marzą mi się starty na innych kontynentach. Dobrze jest mieć marzenia. Człowiek, który nie dąży do celu, nigdy go nie osiągnie, to moje motto. Tego się trzymam.
Na koniec – zawsze mnie to ciekawiło: wydaje mi się, że jesteście dobrymi kumplami z Piotrkiem Hercogiem, że dużo trenujecie razem i startujecie w tych samych zawodach. Jak jest naprawdę? Wspieracie się mocno i dzielicie doświadczeniami, czy raczej nakręcacie się dodatkowo na rywalizację między sobą i nie zdradzacie sobie nawzajem tajników treningu – tak, żeby utrzeć nosa kumplowi? :)
Z Piotrem Hercogiem jesteśmy kumplami. Dobrze się znamy i jeszcze lepiej dogadujemy. Wspólne starty dobrze nam razem wychodzą, chociażby kultowy Bieg Rzeźnika czy Gore-Tex Transalpine Run. Dotychczasowy wspólny udział w zawodach pokazał, że potrafimy współpracować, razem walczyć i dążyć do celu. Wiele Piotrowi zawdzięczam i sporo się od niego nauczyłem. Nie ma między nami tajemnic w sprawach treningów. Często się kontaktujemy i dzielimy własnymi doświadczeniami. Każdy z nas wie, jakie druga strona ma mocne i słabe punkty; to klucz do sukcesu w biegach parami.
brak nakładów finansowych, środków finansowy, brak finansów….ble, ble,ble… po każdym przeczytanym wywiadzie z Marcinem dowiaduję się jednego :( zaczyna mi to trochę doskwierać. Marcin jest dla mnie mega autorytetem w biegach ultra.Zwłaszcza pod względem krótkiego okresu wspinania się na szczyt czołówki. Śledzę na bieżąco każdy jego start….i co…i zaczyna mnie męczyć to, że jak już mój autorytet ma swoje pięć minut,okazje coś powiedzieć, to wiecznie narzeka na problemy finansowe….sama doskonale wiem, że wiąże się to z kosztami- też biegam bez sponsora-czyli każdy mój kiepski start mogę tłumaczyć barkiem kasy….no bo, jakbym miała sponsora, trenera, dietetyka….środki finansowe….Marcin w ten sposób się nie sprzedasz. Sam przyznaj, że nie lubimy ludzi którzy wiecznie narzekają. Uciekamy od takich.Sami mamy mnóstwo problemów po co nam jeszcze czyjeś..pzdr
Witam
Jestem innego zdania. Proponuje przeczytać jeszcze raz… Ja przede wszystkim dowiedziałem się, że Pan Marcin dziękuje Salomonowi i Przyjaciołom. Nie narzeka na swój los, raczej jest przedstawicielem środowiska biegaczy, który mówi jak jest w Polsce. I to jest smutne… Na msc Marcina mógłby być Paweł Dybek, Józef Pawlica ,Magda Łączak, Anna Celińska itp… Szacun, że reprezentuje środowisko. Dla mnie to jest człowiek, który nie kalkuluje… Nie pojawił się w B7D choć mógł zarobić, tylko chciał zbierać międzynarodowe dośwaidczenie w Goretex. Ryzykuje, che podnosić swoje umiejętności, marzy o ściganiu sie z najlepszymi, a w wywiadzie mówi jaka jest rzeczywistość. On chce się rozwijać, nie przelicza i dla mnie ma mega szacunek. Bardzo mu kibicuje. Przecież to jest amator, który ma predyspozycje do bieganie tego typu dystansów. Tutaj trzeba się jednoczyć i wspierać, a nie krytykować. On nie narzeka, mówi jak jest. A sama sobie odpowiedz czy jest dobrze? Smutne, że odebrałaś ten wywiad jako narzekanie. On raczej mowi” dajcie nam szanse się wykazać
Pozdrawiam
Gorzato..tak jak z gwoździa zupy nie ugotujesz…tak ze sponsorami i środkami finansowymi, Marcin za granicą miałby szanse nie spać w przyczepie…,,sama doskonale wiem, że wiąże się to z kosztami- też biegam bez sponsora-czyli każdy mój kiepski start mogę tłumaczyć barkiem kasy…. No bo, jakbym miała sponsora, trenera, dietetyka…. Po przez ten komentarz świecisz egoizmem jak nikt inny…