Mimo że CRAG store to stosunkowo nowe miejsce na mapie Krakowa, to już zdążyło zrobić niemałe zamieszanie na swoim podwórku. O działaniach sklepu, akcji „NOSZONE lepsze niż nowe” i ogólnym podejściu do przemysłu odzieżowego i tego, co możemy zrobić, żeby „nosić się” mądrze, z Kubą Ziębą, rozmawia Zuzanna Kozerska.
***
Czym jest CRAG store?
Podstawa to sklep, chociaż nie lubimy tak o nim mówić. Jest to jednak nieuniknione, jeśli chcemy dotrzeć do ludzi z informacją, że mogą coś u nas kupić. Jesteśmy miejscem raczej nietypowym – oprócz sprzętu i wyrozumiałej obsługi, możesz tu spotkać również fajnych ludzi. CRAG store to przestronne „forum”, przeszklone i jasne. Goście, bo tak nazywamy odwiedzających nas klientów, mogą napić się kawy, a za przyjazd na rowerze dostają zniżkę. Jesteśmy też miejscem przyjaznym dla psów. Nie chcemy, żeby ludzie przychodzili do nas tylko na zakupy, wolimy by wpadali porozmawiać, a dopiero przy okazji, coś kupili.
Czy można powiedzieć, że to sklep ogólnosportowy?
W założeniach sklep miał być wspinaczkowo-outdoorowy. Czas pokazał, że jest bardziej outdoorowo-lifestylowy z działem wspinaczkowo-skiturowym. Pierwsze piętro to ten outdoor, który zaczyna się w momencie, kiedy wykraczasz poza próg swojego mieszkania – odzież, akcesoria. Pietro wyżej to outdoor specjalistyczny – obuwie, plecaki, rzeczy do gotowania w terenie, sprzęt do wspinaczki lodowej i klasycznej, do boulderingu, ekwipunek skitourowy.
Nasza główna grupa docelowa to osoby, które spotykają się z outdoorem pierwszy raz. Często są to ludzie, którzy nie słyszeli o czekanie czy rakach, i nie wiedzą czym jest membrana. Nie jesteśmy sklepem stricte dla hardcorowców, chociaż taki sprzęt też mamy. Robiliśmy spotkania, które były skierowane do grupy bardziej zaawansowanej, ale przede wszystkim chcemy, żeby CRAG store był inkluzywny, otwarty dla każdego.
I otwarty na zmiany – jakie jest wasze podejście do przemysłu odzieżowego w kwestiach środowiskowych?
Nie chcemy uprawiać greenwashingu. Każdy, niezależnie od swojej funkcji w sklepie, dokłada cegiełkę, poczynając od doboru marek, a na wystroju sklepu kończąc. Meble pochodzą z upcyklingu lub nabywane są z drugiej ręki – anegdoty o tym, co z czego powstało, opowiadamy na żywo. Nasze stoły pochodzą z likwidacji ZPT przy ulicy Dolnych Młynów, szafki na których wystawione są buty to uratowane stare rusztowanie warszawskie. Niektórzy mówią, że łatwiej zrobić coś nowego, ale my wolimy nadać starym rzeczom nowe funkcje i nowe życie. Do tego ruszamy z akcjami, za pomocą których chcemy szerzyć takie podejście.
Jedną z nich jest wasza sztandarowa akcja – „NOSZONE lepsze niż nowe”.
Zgadza się. To szerszy program, w którym wykorzystujemy wszystkie nasze możliwości, żeby robić coś więcej, niż tylko sprzedawać produkty. Zwracamy uwagę na to, że odzież może być traktowana w sposób cyrkularny, że może być naprawiana i że powinna być szanowana. To też nawiązuje do naszego motto: „nie kupuj, jeśli nie potrzebujesz”. Zainspirowaliśmy się Patagonią, a dokładnie akcją „nie kupuj tej kurtki”. Chcemy zachować balans – oferować dobre produkty, ale jednocześnie przekonywać, by klienci nie kupowali rzeczy, których naprawdę nie potrzebują. Doradzamy przede wszystkim jak kupować mądrze.
Korzystamy także z programu Worn Wear Patagonii. To program naprawczy, który w Europie obejmuje wyłącznie odzież marki Patagonia. Jeśli masz produkt z oryginalną metką Patagonii, niezależnie od tego, gdzie go kupiłeś/kupiłaś, możesz go do nas przynieść, a my wyślemy go do centrum naprawczego w Portugalii. Nie pytamy o szczegóły – wystarczy wypełnić druk reklamacyjny. Naprawa jest nieodpłatna, ale na powrót naprawionej rzeczy trzeba zaczekać około miesiąca. To nie tylko kwestia minimalizacji kosztów przesyłek, ale również kwestie środowiskowe.
Można naprawić rzeczy także u was na miejscu?
To kolejna część projektu „NOSZONE lepsze niż nowe”. Współpracujemy z krawcową w Krakowie, do której odsyłamy klientów lub przekazujemy jej ich ubrania.
Jeśli ktoś nie chce naprawiać odzieży lub jej dłużej używać, może oddać ją nam. Akcja obejmuje około dwadzieścia outdoorowych marek, z którymi można przyjść i wymienić je na karty podarunkowe. Klient przychodzi i my te rzeczy wyceniamy. Mamy cennik, ale jest on raczej orientacyjny – wszystko zależy od tego jaka to marka, jaki model i w jakim jest stanie. To wszystko ustalamy z klientem i tworzymy umowę. Wybieramy te produkty, które można odnowić na tyle, żeby drugi raz powiesić je na wieszaku – odzież i akcesoria te wystawione są w oddzielnym miejscu w sklepie, z drugiego obiegu i dzięki temu w korzystniejszej cenie. Patagonia ma podobny program, który niestety w Europie nie działa, dlatego stwierdziliśmy, że zrobimy to sami. I w tym przypadku, naprawy będą odbywać się lokalnie przy współpracy z Moniką Szotą, krawcową Stop Wasting Design.
Do tego realizujecie autorskie pomysły…
Organizujemy GUEST SPOTkania w siedzibie sklepu. Raz na miesiąc lub dwa zapraszamy gości – ludzi gór, sportowców, przewodników. Dodatkowo, Czarny Piątek zamieniliśmy na FIXED FRIDAY, który w naszym wydaniu był antysprzedażowy. Wtedy, w tym szale zakupowym, zaprosiliśmy klientów na bezpłatne, drobne naprawy odzieży w naszym sklepie – na miejscu i od ręki. Planujemy też warsztaty, na których będzie można nauczyć się, jak samodzielnie naprawiać drobne usterki. Mamy nadzieję, że inne sklepy zaczną postępować podobnie – tylko wtedy możemy spowodować realną zmianę.
Dlaczego takie działania są tak słabo promowane, skoro przynoszą tak dużo pożytku?
W wielu przypadkach to działania pozorowane, stricte wizerunkowe. Póki biznes się nie przeobrazi, zawsze będą generować koszty. I ta kosztowność hamuje ich rozwój. Widzimy to po sobie, ale mimo to wierzymy, że warto, i że coś się zmieni. Wydaje mi się, że to nieodłączna część ewolucji rynku – finalnie takie podejście do zakupów i produkcji odzieży może ograniczyć zanieczyszczenia środowiska i zużycie zasobów. Jeżeli wszyscy zaakceptujemy, że dany produkt kosztuje więcej, ale faktycznie jest lepszy i przykładowo mamy dożywotnią gwarancję jego naprawy, to zyskają na tym i konsumenci, i biznes.
A co sądzą o tym klienci?
Uważają, że to fajny program, kibicują. Odzew jest pozytywny, w social mediach i nie tylko. Więcej osób komentuje, niż faktycznie bierze udział, ale to tylko kwestia czasu. Potrzebni są prekursorzy i wzory do naśladowania.
Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Dzięki!
***