Sukcesem zakończyła się wyprawa narciarska na Pik Lenina (7134 m n.p.m.), w której brała udział Anna Figura (Dynafit, KW Zakopane). Zespół w składzie Anna Figura, Anna Tybor (KW Zakopane), Jacek Żyłka-Żebracki (KS Kandahar, Grupa Podhalańska GOPR) i Jerzy Zachwieja (Grupa Podhalańska GOPR) wyruszyli w pasmo Pamiru 21 lipca br. z zamiarem zdobycia siedmiotysięcznika.
Dzień po dotarciu na Ługową Polanę, z pomocą koni przeniesiono 180 kg sprzętu i żywności do obozu I na wysokości 4300 m n.p.m. wzdłuż lodowca, przez Przełęcz Podróżników. Kolejnego dnia zespół postanowił udać się w kierunku obozu II (5200 m n.p.m.) w celu przetransportowania części niezbędnych rzeczy. Droga do obozu początkowo prowadzi prosto w górę północną ścianą i usiana jest szczelinami lodowymi.
Ania Figura:
Ten odcinek pokonywaliśmy z buta z nartami przypiętymi do plecaka. Dopiero po przejściu około 300 m różnicy wysokości zakładaliśmy narty i dalej do dwójki poruszaliśmy się już na foce.
Po dniu odpoczynku, w ramach dalszej aklimatyzacji, zespół ponownie udał się do obozu II, w którym spędził dwie kolejne noce. Jak wspominają uczestnicy, w pełnym słońcu temperatura na lodowcu wynosiła ponad 35⁰C, w związku z czym rozbite namioty okazały się nieocenionym schronieniem. Piątego dnia, 27 lipca, miało miejsce kolejne wyjście aklimatyzacyjne, tym razem już do obozu III, położonego na wysokości 6100 m n.p.m. w kopule szczytowej Razdzielnej, do którego droga prawie cały czas wiedzie szeroką granią, w ostatnim miejscu dość stromą.
Ania:
W obozie zostawiliśmy depozyt niezbędny do przeprowadzenia ataku szczytowego i w 30 min zjechaliśmy na nartach do dwójki. Następnego dnia zaliczyliśmy jeszcze jedno wyjście w stronę trójki, ale ostatecznie zjechaliśmy z 5600 m na odpoczynek i przeczekanie psującej się pogody. Do tej pory pogoda była wyjątkowo sprzyjająca. Nocami około 0⁰C do -6⁰C, za dnia słońce i słaby wiatr. Po zjeździe do Obozu I warunki uległy znacznemu pogorszeniu. Przez dwa dni, które przeznaczyliśmy na odpoczynek, towarzyszyło nam spore zachmurzenie, mocny wiatr i lekki śnieg.
Kolejnemu wyjściu do góry towarzyszył lekki opad śniegu i mgła. W nocy wiał mocny, porywisty wiatr, ale całe szczęście, zgodnie z prognozami, już następnego dnia warunki znacznie się polepszyły i można było udać się do obozu III.
Atak szczytowy miał miejsce 2 sieprnia, czyli w dwunastym dniu akcji górskiej. Uczestnicy wyprawy wyruszyli w dwóch zespołach: Anna Tybor i Jurek Zachwieja o godz. 05:00, Anna Figura i Jacek Żyłka-Żebracki godzinę później. Z kopuły Razdzielnej droga początkowo prowadzi ok. 100 m w dół na przełęcz, a następnie biegnie długą granią na wierzchołek Lenina (około 7 km i 1000 m różnicy wysokości). Po drodze jest jedno trudniejsze zaporęczowane miejsce, tzw. „nóż”.
Z powodu niewystarczająco dobrych warunków śniegowych na grani (wywiany śnieg, wystające kamienie), podjęto decyzję o zostawieniu nart w obozie III. Na wierzchołek przed południem dotarł Jacek, a następnie obie Anie i Jerzy. O 12:20 wszyscy rozpoczęli zejście i o 15:00 większość zespołu dotarła już do obozu III. Trzy godziny później w obozie pojawił się również Jerzy.
Podczas ataku szczytowego pokonaliśmy 1250 m różnicy wzniesień. Drogę utrudniał wciąż wiejący wiatr. Po nocy w trójce, już na nartach, zjechaliśmy praktycznie całkiem do obozu pierwszego. Jazda z ciężkimi plecakami, na dużej wysokości i omijając szczeliny nie należała do łatwych. Jeszcze tego samego dnia spakowaliśmy część rzeczy w jedynce i zeszliśmy do bazy na Ługowej Polanie, gdzie zafundowaliśmy sobie zupę i sałatkę – pierwszy normalny posiłek od dwóch tygodni oraz „kąpiel” w wiaderku ciepłej wody. Kolejnego dnia wróciliśmy po resztę sprzętu do jedynki.
Ostatnie dni przed wylotem upłynęły na zwiedzaniu Kirgistanu. Zespół odwiedził wioskę Arslanbob, słynącą z wodospadu i lasów orzechowych, ale, jak sami przyznają, główną atrakcją po zejściu z gór okazały świeże, pyszne pomidory, arbuzy i melony.
Jak wspomina Ania:
Wszystko bardzo dobrze się nam udało, przede wszystkim zdrowie i pogoda dopisały. Szczerze mówiąc, obawiałam się i niższych temperatur i mocniejszych wiatrów. Nie raz podczas zawodów i treningów w Alpach, czy nawet w Tatrach, jest zimniej i wietrzniej – pogoda była dla nas wyjątkowo łaskawa :-) Po raz pierwszy byłam na takiej wysokości i niezmiernie ciekawiło mnie, jak zniesie to mój organizm.
Kolejnym celem Ani miała być trasa ekstremalna biegu Elbrus Race, czyli jednego z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu biegów wysokogórskich z 25-letnią historią w tle. Niestety, problemy organizacyjne zadecydowały o przełożeniu startu na następny rok. W ramach zastępstwa Anię zobaczymy już w sobotę w Biegu na Babią Górę (40 km, 2200 przewyższenia), a we wrześniu na starcie jednej z tras ultra w Krynicy.
Monika Modecka
Informacja prasowa Salewy