Aleksander Doba kolejny raz rzuca wyzwanie oceanowi, planując trzecią, samotną wyprawę kajakiem przez Ocean Atlantycki. Tym razem będzie to droga północna z kontynentu na kontynent. Jeśli mu się uda będzie pierwszym Polakiem i pierwszym człowiekiem w historii, który tego dokona. Aby wyprawa doszła do skutku, potrzebne jest finansowe wsparcie.
Data w dowodzie mówi, że w tym roku skończę 70 lat, ale coś Wam zdradzę – czuję się czasami jak nastolatek. Chyba licznik mi się zaciął i mój duch się nie starzeje, choć wygląd zdradza, że już trochę żyję na tym świecie. Chęć poznawania świata zaszczepili we mnie rodzice. Miałem bardzo dużo zainteresowań, do których czasem wracam. Kajakarzem zostałem dość późno, bo po trzydziestce, ale pokochałem ten sport momentalnie – i tak już zostało – pisze na portalu PolakPotrafi.
Aleksander Doba już dwa razy przepłynął Ocean Atlantycki. W ubiegłym roku został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, otrzymał także m.in. tytuł Podróżnika Roku 2015 National Geographic oraz Nagrodę Specjalną Kolosów za rok 2014.
Trzecia wyprawa transatlantycka jest konsekwencją ustalonego planu, zgodnie z którym Doba chce przepłynąć ocean w trzech odcinkach: najwęższym, najszerszym i właśnie północnym.
Podczas pierwszej wyprawy przepłynął ocean w jego najwęższej części, płynąc z Senegalu do Brazylii, co przełożyło się na 5 394 km i zajęło 99 dób. Podczas drugiej wybrał najszerszy odcinek Atlantyku i w ciągu 167 dni przepłynął z Europy (Lizbona) na Florydę (USA), pokonując tym samym 12 427 km w ciągu 167 dób.
Postanowiłem popłynąć jeszcze raz również dlatego, że jeszcze raz chciałbym zrobić coś historycznego, pokazać, że można spełniać najbardziej niemożliwe marzenia. Tym samym stać się inspiracją dla wielu młodych i starszych ludzi w Polsce i na świecie – deklaruje.
Trzecia wyprawa prowadzić ma z Nowego Jorku do Lizbony. Start zaplanowany jest na 14 maja 2016 roku, 9 września 2016 roku, czyli dokładnie w urodziny Olka, podróżnik planuje zjawić się w Lizbonie. Wyprawa – tak jak poprzednie – ma być samodzielna, samotna, bez pomocy z zewnątrz, kajakiem między kontynentami, używając wyłącznie siły własnych mięśni. Różnica jest taka, że tym razem będą to najzimniejsze wody, z dużo większą częstotliwością i siłą sztormów.
Burze, tak to fascynujące uczucie. Mówi się czasem „cisza przed burzą”. Wyobraź sobie, że zbliża się burza tropikalna od horyzontu do horyzontu, ciemno, kłębiący się wał szkwałowy. Chmury burzowe, cumunilimbus, sięgają do kilkunastu kilometrów wysokości. Są to ogromne góry. I zbliża się to do mnie, widzę, że jest już nieuchronne, choć jeszcze jest cisza, spokój. Pojawiają się emocje, robią się już białe grzywacze, za chwilę to we mnie walnie. I to jest radość oczekiwania czegoś groźnego i niesamowitego. Nie mam możliwości uniknięcia tego i czekam na spotkanie, ufając że jestem taki mały, mały kajak, że jak pioruny walą, to trudno we mnie trafić. I z tą mistyczną myślą czekam na spotkanie z żywiołem. Jestem przygotowany na pierwsze uderzenia szkwału, a potem to narasta… – mówił po II Wyprawie Atlantyckiej w rozmowie z Outdoor Magazynem.
Podczas trzeciej wyprawy pozostaje także ten sam kajak „Olo”, co w dwóch poprzednich. Kajak ten został zaprojektowany specjalnie dla Olka w stoczni Andrzeja Armińskiego. Długi na 7 metrów, szeroki na 1 metr, waży 750 kilogramów. Ma konstrukcję typu „sandwich”, czyli składa się z dwóch ścianek ze specjalnego włókna węglowego przesączonego żywicą. Między nimi znajduje się przekładka o grubości 0,9 mm, która zrobiona jest z bardzo lekkiego, sztywnego materiału nienasiąkliwego wodą. Kajak ma kilka komór wypornościowych.
Ma on dwie główne cechy. Pierwsza – jest niezatapialny. Gdyby na przykład wszystko pootwierać, podziurawić go w wielu miejscach, to on i tak nie może zatonąć. Ma kilka komór wypornościowych, wypełnionych materiałem nienasiąkliwym wodą. Druga ważna właściwość – nie może pływać do góry dnem. Gdyby go fale obróciły do góry dnem, to dzięki jego konstrukcji, sam by stanął do normalnej pozycji. Będąc na takim kajaku, nie martwiłem się o to, że coś mi się stanie. Ani razu tak naprawdę nie czułem się zagrożony – opisywał go w naszym wywiadzie.
Budżet całej wyprawy to blisko 400 000 zł, w tym lwia część to koszty związane z wyposażeniem, modernizacją i ubezpieczeniem kajaka. Na portalu PolakPotrafi.pl trwa zbiórka na wyprawę Olka, celem jest zebranie 50 tys. złotych.
Jestem emerytem i trudno mi zebrać wystarczające środki materialne. Nie, żebym nie próbował – walczę o moje marzenie każdego dnia, oszczędzając, szukając sponsorów i nawiązując partnerstwa – pisze Olek. – Jeśli nie zbiorę potrzebnej kwoty – cóż mam alternatywny plan na wzięcie kredytu i potem spłacanie go do końca życia.
A dalej dodaje: Zwracam się do Ciebie z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej wyprawie. Chciałbym, byś była/był jej częścią, byśmy mogli razem dokonać znów czegoś niemożliwego. Potrzebuję Ciebie, sam tego nie dokonam. To jest nasz wspólny cel i jeśli plan zrealizujemy to będzie to znów pierwszy taki sukces. Znów rozsławimy Polskę i będziemy dumni, że mogliśmy być razem.
I my także dołączamy się do prośby o wsparcie wyprawy. Liczy się każda złotówka, a czasu jest niewiele. Wszystkie niezbędne informacje znajdują się TUTAJ.
źródło: PolakPotrafi