Adrianna Jarczyk przepłynęła samotnie niemal tysiąc kilometrów, pokonując szlak żeglowny na Wiśle. Spływ trwał trzy tygodnie i był dla młodej podróżniczki jednym z etapów przygotowawczych do spływu Nilem.
***
Pomysł spływu Wisłą pojawił się w zeszłym roku, podczas podróży po Egipcie. Adrianna pomyślała, że fajnie byłoby poznać ten kraj z perspektywy Nilu. Do tak ambitnego wyzwania trzeba się jednak przygotować, dlatego postanowiła w pierwszej kolejności spłynąć najdłuższą rzeką Polski. Prawdopodobnie przed wyprawą na Nil, podróżniczka będzie zbierać doświadczenia również na innych rzekach.
Przygotowując się do spływu, Adrianna konsultowała się z innymi kajakarzami, którzy mają podobne wyczyny na koncie. Jednak nie obyło się bez zaskoczeń:
Wydawało mi się, że będzie to lekka i przyjemna wyprawa. Że Wisła będzie mnie niosła aż do morza. Tymczasem już pierwszy dzień pokazał, że nie będzie łatwo.
Start z Goczałkowic zakończył się niepowodzeniem. Pokonanie pierwszych dwóch kilometrów zajęło sześć godzin, ponieważ okazało się, że poziom Wisły w czerwcu był zbyt niski. Dlatego kajakarka zdecydowała się przenieść punkt startu do ujścia Przemszy, gdzie rozpoczyna się szlak żeglowny Wisły.
Kolejne dni wcale nie były łatwiejsze. Rzeka na początku praktycznie wcale nie niosła i trzeba było się sporo nawiosłować, aby trzymać się planu i odhaczać kolejne kilometry. Tych było do przepłynięcia bowiem blisko tysiąc.
Spływ w liczbach:
- Czas: 21 dni
- Dystans: 950 km
- Średni dystans dzienny: 45 km
- Najdłuższy odcinek pokonany jednego dnia: 63 km
- Najkrótszy odcinek pokonany jednego dnia: 25 km
- Dziennie na wodzie: 9 godzin
- Noclegi w namiocie: 16
Adrianna wspomina:
Palce drętwiały mi od trzymania wiosła, a codziennie rano budził mnie ból. Jednak z każdym dniem zżywałam się coraz mocniej z rzeką, odkrywałam ją, przez co zapracowywałam sobie na jej zaufanie.
Dzięki temu zrealizowała swój plan, zmieściła się w założonym czasie 21 dni. Nie przestawała wiosłować w rejonie Kazimierza, gdzie dopadła ją burza, ani koło Włocławka, przepłynęła zalew już po zmroku.
Pokonałam wszystkie trudne chwile i udowodniłam sobie swoją siłę. Zżyłam się z rzeką i z przyrodą. Będę tęsknić za wypatrywaniem bobrów wieczorami, za kaczkami, które nigdy nie chowały się przed deszczem, za znajdywaniem muszli małż na piaszczystych plażach Wisły. Gdy pokonywałam ostatnie kilometry po falach Bałtyku, w ogóle nie czułam, że to koniec. Wręcz przeciwnie – czułam, że tak naprawdę to początek. Nie wiem czego, ale to dopiero początek.
***
Adrianna Jarczyk podróżuję od 2016 roku, głównie po krajach Ameryki Południowej. Podczas pandemii utknęła na rok w Wenezueli, gdzie zaczęła prowadzić kanał na YT pod nazwą Gonna Travel. Za relacje z Wenezueli została nominowana w Plebiscycie 'Travelery’ National Geographic w kategorii 'Blogger Roku’. Jej prezentacja na temat tego kraju została również nagrodzona 3. miejscem na Festiwalu Śladami Marzeń. W 2022 roku odbyła podróż motocyklową ze swoim Tatą, podczas której przejechała 4500 km z Kolumbii do Peru.
Michał Gurgul