Nad ulicami Lublina, po raz jedenasty, zawisną taśmy, na których najlepsi na świecie highlinerzy będą wykonywać skomplikowane ewolucje. W tym roku wszyscy z niecierpliwością czekają m.in. na pokazy trick highliningu, czyli akrobatyki na wysoko zawieszonej taśmie. O nowościach na festiwalu i rozwoju highliningu w Polsce opowiada Wojciech Sieńko, współorganizator Urban Highline Festival.
W środę, 24 lipca, ruszy jedenasta edycja Urban Highline Festival, który jest największym oficjalnym festiwalem w tej dyscyplinie na świecie. W połączeniu z Carnavalem Sztukmistrzów tworzy w miejskiej przestrzeni niezwykły obrazek. Sztukmistrze zabarwiają ulice Lublina, a nad nimi uczestnicy Urban Highline wykonują niezwykłe ewolucje między budynkami.

Jak podkreślają organizatorzy, festiwal zyskał status partnera Zarządu Województwa Lubelskiego w promowaniu miasta i regionu wśród zagranicznych gości. W tym roku do Lublina przyjedzie ponad 200 highlinerów z 28 krajów świata. Wielu z nich nigdy nie była w Europie, a po zakończeniu festiwalu zostają, zwiedzając Polskę i Europę.
Wśród największych gwiazd festiwalu będzie w tym roku m.in. Friedi Kühne z Niemiec, kolekcjoner niesamowitych rekordów. Pokonał najdłuższą taśmę highline w jednej próbie (1,9 km), przeszedł kilometrową taśmę blindfolded, czyli z zawiązanymi oczami. Do niego należy też rekord free solo – przejście bez żadnego zabezpieczenia.

Louise Lenoble z Francji to najlepsza na świecie trick highlinerka. Poza wykonywaniem niesamowitych ewolucji, gra podczas swoich przejść… na akordeonie.
W Lublinie spotkać będzie można też tricklinera Jaana Roose (Estonia), Andreę Dattoli (Meksyk), uważaną za najlepszą na świecie joga highlinerkę, Rosjanina Aleksandra Cherniavskiego, Sebastiana Gum Chung Seagravesa z USA oraz Kubę Morawskiego, rekordzistę Polski w przejściu najdłuższej taśmy (610 m) oraz 220 metrów blindfolded.
Barbara Suchy
Źródło: materiały organizatora
Barbara Suchy (outdoormgazyn.pl): To już 11. edycja festiwalu – na początku chyba dość niszowego. Co przez te lata się zmieniło?
Wojciech Sieńko (Urban Highline Festival): Przede wszystkim postrzeganie festiwalu przez partnerów i turystów. Z małego festiwalu kilkunastu wariatów, którzy chodzą sobie między budynkami, staliśmy się partnerem Zarządu Województwa Lubelskiego w promowaniu naszego regionu i atrakcją turystyczną. Jesteśmy dumni, że Zarząd widzi w festiwalu Urban Highline doskonałą okazję do promowania walorów gospodarczych, turystycznych i kulturalnych wśród uczestników wydarzenia. Gościmy przecież setki osób z kilkudziesięciu krajów świata. W tym roku mamy zarejestrowanych ponad 200 osób z 28 krajów, m.in. USA, Niemiec, Meksyku, Nikaragui, Francji i Wenezueli.

Co w programie – oprócz pokazów tych najlepszych highlinerów – znajdą ci, którzy dopiero zaczynają lub nigdy nie próbowali stawać na taśmie?
Wszystko, co robimy jest angażujące dla uczestników. Nie jesteśmy nastawieni na zysk z festiwalu, działamy z przesłaniem „From slackliners for slackliners”. Każdego roku na festiwal przyjeżdża sporo osób początkujących. Taśmy rozwieszamy z myślą o każdym poziomie zaawansowania – od takich 16-metrowych po długie 80-90 m. Mamy też wyjątkową atrakcję dla slacklinerów – specjalną siatkę, która będzie rozstawiona pod taśmą. Dzięki temu można bezpiecznie spróbować chodzenia free solo (bez lonży) i tzw. airliningu, czyli trickliningu na wysokości.
Ważnym elementem festiwalu są też warsztaty z przygotowania fizycznego i mentalnego, joga ze światowej klasy joginkami. Zachęcamy też do udziału w warsztatach z poprawnego montażu taśmy, bo w końcu najważniejsze w tym wszystkim jest bezpieczeństwo.
Co jest najtrudniejsze w highliningu?
Są dwa elementy – wysokość, na jakiej zawieszona jest taśma i długość taśmy. Opanowanie wysokości to przede wszystkim kwestia mentalna. Im wyżej, tym większy lęk przed przestrzenią. Dla tych, którzy chodzą latami, przestaje to mieć takie znaczenie, ale na początku nawet 12 metrów robi wrażenie. Na festiwalu nasze tzw. urzędniki – taśmy, które rozwieszamy nad ul. Wieniawską – są 46 metrów nad ziemią. Efekt jest naprawdę duży.
Druga rzecz to długość i tu liczy się głównie przygotowanie fizyczne – trzymanie rąk przez długi czas w określonej pozycji, odpowiednie układanie stóp, utrzymywanie balansu. Rekordzistą jest Friedi Kühne, który pokonał taśmę o długości 1,9 km! Będzie można spotkać go na festiwalu.
Pojawiają się jakieś nowości w tej dyscyplinie?
Masa. To wciąż świeża dyscyplina, która cały czas ewoluuje. Pojawił się trick highlining, coś, na co wszyscy czekali latami. Otworzył zupełnie nowy rozdział. Tradycyjna taśma do tricków miała maksymalnie 30 m, była dynamiczna, mocno napięta. Taśmy do airliningu mają nawet po 70-90 m. Są mniej napięte, ale wciąż sprężyste. Jak mocno naciśniemy na taśmę stopami, tam mocno nas wybije. Pojawia się mnóstwo nowych ewolucji. W tym roku przyjedzie do nas Francuzka Louise Lenoble – najlepsza na świecie trick highlinerka. Sam nie mogę się doczekać jej pokazu!
Slacklining to już popularny sport w Polsce?
Zaczęło się w niego bawić mnóstwo młodych osób. To też, według nas, rola i zasługa festiwalu. Zajawką zarażają ludzie. Pokazy, prelekcje, warsztaty powodują, że coraz więcej osób chce to robić.
Zmieniły się też rekordy. W tej chwili rekord Polski to 610 m długości, należący do Kuby Morawskiego. Polski zawodnik Filip Oleksik jest w teamie Gibbona, najważniejszego producenta taśm. Nie jesteśmy może w światowej czołówce, ale też nie na końcu stawki. Mamy mocną pozycję, a wciąż się rozwijamy w tej dyscyplinie. Cieszy nas, że Urban Highline Festival to wciąż największy oficjalny festiwal highliningu na świecie.