Podczas gdy Michael Jackson śpiewał „I’m gonna rock with you…”, gdzieś w głębi kalifornijskiej Doliny, balansujący na krawędzi społecznej akceptacji wspinacze-dirtbagi zaczynali swoją przygodę z zupełnie innym bujaniem. Prawdopodobnie też w rytm zupełnie innej muzyki.
Historia
Po wstępnym okresie prób na stalowych kablach, linach wspinaczkowych oraz łańcuchach otaczających parkingi w Yosemite National Park, na początku lat 80. Adam Grosowsky i Jeff Ellington – uznawani za ojców slackliningu – po raz pierwszy użyli szerokiej taśmy rurowej. Okazało się to strzałem w dziesiątkę – balansowanie na szerszej taśmie stwarzało dużo większe możliwości.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że slackline jest zupełnie odrębną dziedziną niż sztuka chodzenia po linie, która znana była już w starożytności. W chodzeniu po linie, które zainspirowało Adama i Jeffa, używa się silnie naprężonej liny (najczęściej stalowej) oraz pomagającego utrzymać równowagę kija.
Pierwsza taśma, którą amerykańscy wspinacze rozciągnęli pomiędzy dwoma drzewami miała 2,5 cm szerokości, czyli mniej więcej tyle, ile dzisiejsze taśmy służące do chodzenia (taśmy do wykonywania ewolucji, tzw. trickline, są szersze). Wspinacze, których życie skupiało się wyłącznie na aktywności w Dolinie, szybko czynili postępy.
Już latem 1983 r. Adam i Jeff rozwiesili pierwszy w historii highline (odpowiednik sklackline z tą drobną różnicą, że znajduje się bardzo wysoko nad ziemią). Licząca niecałe 17 metrów taśma prowadziła na Lost Arrow Spire. Pomysłodawcy projektu nie zdołali przejść całego slacka – pomimo, że dzisiaj sam dystans może nie budzi podziwu, wtedy było to olbrzymie wyzwanie. Jakby nie było Lost Arrow Spire Highline został jednym z najsłynniejszych highline’ów na świecie.
Stało się tak po części ze względu na jego historyczne znaczenie, a po części – ze względu na wyjątkową (jak na tak krótki dystans) przestrzeń rozciągającą się pod stopami slacklinerów – taśma zawieszona jest 880 metrów ponad dnem doliny.
W 1985 r. Scott Balcom jako pierwszy przechodzi słynną taśmę:
To dzieło sztuki. Udało mi się przekuć ten piękny pomysł w piękne doświadczenie.
Jak się później okazało, był to początek nowej epoki – coraz bardziej śmiałych, ambitnych i pięknych pomysłów.
W 2013 r. nasz rodak, Jan Gałek, przeszedł Lost Arrow Spire Highline w stylu free solo, czyli bez asekuracji. Nagranie tego wyczynu oraz więcej informacji na temat tego wybitnego slacklinera znajdziecie w artykule opublikowanym na wspinianie.pl.
W tym samym roku pierwszego polskiego, kobiecego przejścia (z asekuracją) dokonała Barbara Sobańska.
Rozwój slackliningu w USA w latach 80. rozprzestrzenił się na resztę Europy w latach 90., by w końcu, z początkiem nowego milenium, dotrzeć do Polski. W 2006 w kraju odbyły się pierwsze zawody w tej dyscyplinie. Od tej pory slackline cieszy się rosnącą popularnością.
Odmiany slackline
Z biegiem lat chodzenie po „luźnej taśmie” rozwinęło się w kilku kierunkach:
- Longline – podstawowa odmiana dyscypliny polegająca na przemierzaniu jak najdłuższej taśmy rozwieszonej pomiędzy dwoma punktami (zazwyczaj drzewami) stosunkowo nisko nad ziemią.
- Highline – założenie jest podobne jak w powyższym przypadku, z tą zasadniczą różnicą, że taśma znajduje się wysoko nad ziemią. Przejścia zazwyczaj dokonywane są z asekuracją (specjalną lonżą łączącą slacklinera z taśmą), choć nie brakuje śmiałków przechodzących taśmy highline w tzw. stylu free solo – bez asekuracji. Ciekawym wariantem highline jest spaceline, czyli trzy lub więcej taśm połączonych w centralnym punkcie – taka konfiguracja jest jeszcze bardziej niestabilna i stwarza wrażenie podążania nie do konkretnego punktu, a w pustkę.
- Trickline – widowiskowa odmiana slackliningu polegająca nie na chodzeniu, jak w poprzednich przypadkach, a na skakaniu i wykonywaniu ewolucji. Wykorzystuje się tu specjalne, szersze i bardziej sprężyste taśmy.
- Rodeoline – wyjątkowo luźna taśma, pozwala na „surfowanie”, czyli huśtanie się na boki.
- Waterline – slacklining nad wodą.
Dlaczego warto spróbować?
Niezależnie od odmiany, slacklining oferuje wyjątkowe przeżycia, a także stanowi doskonały trening fizyczny – również jako uzupełnienie głównej aktywności (wspinania, biegania, narciarstwa). Jest to ćwiczenie rozwijające koordynację całego ciała oraz zmysł równowagi. Chodzenie po taśmie wymaga skupienia, przez co dla niektórych, oprócz relaksu i dobrej zabawy, staje się formą medytacji ruchowej. Dzisiaj na taśmach slackline uprawia się nawet jogę.
Jak zacząć?
Porad dla początkujących udziela specjalnie dla OM specjalista w dziedzinie slackline – Wojciech Sieńko. Poradnik znajdziecie TUTAJ.
Michał Gurgul
źródło: slackrobats.com, adventuresportsjournal.com, mountainlifemedia.ca