Po jesiennej wyprawie na Lhotse, kiedy to nie udało nam się osiągnąć szczytu, wróciłem do Polski z głową pełną myśli. Analizowałam wszystkie szczegóły wyjazdu: wszystkie sytuacje, himalajskie patenty, ubranie, w którym się wspinałem. Szybko doszedłem do wniosku, że podczas wyprawy na Lhotse brakowało mi dobrej bielizny termoaktywnej do chodzenia i wspinania się w bardzo zmiennych warunkach. A warunki są zawsze zmienne: od palącego słońca na lodowcach po lodowate zimno nocy, które można spotkać tylko na 8 tysiącach. Bielizna, którą miałem do tej pory… cóż – nie była dobra.
Wiedząc już, że spędzę kolejne miesiące zimą w Karakorum, jeszcze przed wyjazdem na Broad Peak zacząłem rozglądać się za najlepszą bielizną na tę wyprawę. Szukałem tym bardziej intensywnie, im bardziej Artur Hajzer uświadamiał mi, że czekają mnie najgorsze warunki, w jakich człowiek może się znaleźć w górach – lodowe piekło w Karakorum zimą.
Przed wyjazdem w grudniu odwiedziłem Krakowski Festiwal Górski w Krakowie. Rozglądałem się intensywnie do momentu, gdy zobaczyłem to, czego poszukiwałem! Na pierwszy rzut oka materiał wyglądał jak wewnętrzne poszycie wahadłowca kosmicznego: srebrne płytki zatopione w dzianinie, na kształt plastra miodu. Cała bielizna wyglądała jak kolczuga zakładana pod rycerską zbroję. Na pewno było to dla mnie coś nowego! Coś niesztampowego, czego właśnie szukałem…
Bielizna Omni-Heat Thermal Reflective
Columbia Extreme fleece Long Sleeve 1/2 Zip
Pierwszy test
Przed wylotem do Pakistanu niestety nie było już czasu na to, by wybrać się na wspinanie w Tatry, dlatego też pierwszy test bielizny odbył się podczas treningu biegowego (tak, tak… m.in. wokół bloku). Pogoda za oknem nie zachęcała: −15°C, wiatr z lekką zawieruchą śnieżną. Trening to trening – trzeba wyjść z domu.
Ubrałem się jak zawsze na taką pogodę: bielizna z długim rękawem, getry do biegania i kurtka przeciwwietrzna. Takie rozwiązanie utrzymywało podczas treningu i podobnych warunków atmosferycznych moją termikę na optymalnym poziomie, a nawet (w przerwach międzyinterwałowych) − na poziomie lekkiego (leciutkiego!) wychłodzenia.
Po powrocie lekkie zdziwienie: jestem przepocony, bielizna na plecach lekko i nieprzyjemnie wilgotna. Podczas biegu, gdy już się rozgrzałem, byłem cały czas przegrzany, miałem nawet ochotę na ściągnięcie wierzchniej kurtki… przy −15°C, i wietrze? Hmm, na pozostałe testy już nie było czasu, pojutrze miałem wylatywać w Karakorum, zobaczymy jak tam będzie się sprawdzał magiczny Omni-Heat?
Dla sprawdzenia właściwości antybakteryjnych materiału postanawiam założyć bieliznę w dniu przylotu na miejsce i użytkować ją do czasu, aż nie będę w stanie już wytrzymać nieprzyjemnego zapachu (lub ktoś z mojego otoczenia ;)).
Trekking do ABC pod Broad Peak
Pakistan przywitał nas jedną z największych fal mrozów (ponoć nie było tak od kilkunastu lat) oraz mocnymi opadami śniegu. Żeby uzmysłowić warunki, powiem, że już w Skardu było około −20°C, a w pokojach hotelowych temperatura utrzymywała się na poziomie około −10°C. „Hm, nieźle się zaczyna” − pomyślałem. Na wszelki wypadek zakładam na siebie od razu moją „magiczną” bieliznę i czekam na rozpoczęcie trekkingu do bazy pod Broad Peak.
Pokonanie w zespole około 20-osobowym zimowego pustkowia Karakorum, regionu lodowca Baltoro, zajęło nam tydzień. Miejsce to o tej porze roku jest jednym z najbardziej niedostępnych na Ziemi; dopiero od paru lat pakistańscy tragarze zapuszczają się tam w zimę, i to z polskimi ekspedycjami. Oprócz małych garnizonów wojska stacjonującego na lodowcu w specjalnych kapsułach − nie ma nikogo. Tylko przenikliwe zimno. Już na 4 tysiącach dochodzi do −25°C. Ja oczywiście cały czas w swojej bieliźnie. Póki co sprawuje się naprawdę rewelacyjnie! Cały czas utrzymuje niesamowity mikroklimat, nie odczuwam zimna ani spocenia podczas forsownych podejść. Zauważyłem nawet, że wszyscy członkowie zespołu mają jedną warstwę odzieży więcej; ja mam mniej – póki co nie marznę. Zdarza się nawet taki dzień, że kiedy pozwalają na to warunki, idę w samej bieliźnie. Ciągle jest OK!
Wspinaczka i zakładanie obozów
Podczas zwiększonego wysiłku przy zakładania obozów i poręczowaniu bielizna sprawuje się wyśmienicie. Moje odczucia ciągle pozytywne: czuję się w niej jak w drugiej skórze! System wentylacji pod pachami (brak odblaskowej dzianiny OMNI-HEAT) zachowuje zwiększone odprowadzanie potu w tym newralgicznym miejscu.
Po 2,5 tygodniach używania non-stop (trekking do ABC, obóz 1 [5800 m] i obóz 2 [6300 m]) bielizna zachowuje dalej antybakteryjność: brak jakiegokolwiek rozwoju bakterii i nieprzyjemnego zapachu, co dla mnie było niespotykane (jak do tej pory). Materiał ma też bardzo dużą wytrzymałość: nie ma żadnych śladów przetarć, naciągnięć ani niczego, co odbiegało od stanu, w którym pierwszy raz go ubrałem.
Pierwsze pranie
Nakłania mnie do niego pierwszy prysznic oraz wizja częściowej utraty właściwości termoaktywnych, a w szczególności hydrofobowych materiału z powodu gromadzenia się w nim soli z potu (choć na powierzchni bielizny nie widać typowych oznak dla tego procesu). Po praniu – żadnych zmian nie zauważam.
Miesiąc w górach
Pierwszy spalony atak i pewne nowe spostrzeżenia: jestem miesiąc w górach, za mną około 10 biwaków powyżej bazy, parę nocy spędzonych w obozie trzecim (około 7100 m) i… stało się! Śpiąc w śpiworze i skafandrze puchowym w trójce odczuwam lekki dyskomfort. Zauważyłem, że bielizna w okolicach klatki piersiowej, a szczególnie brzucha, przesuwa się luźno i nie ma stałego kontaktu z ciałem, co właśnie powoduje nieprzyjemny efekt zimna.
Analizując to już w bazie, doszedłem do wniosku, że materiał po około 40 dobach użytkowania nie stracił swej elastyczności, ale że to ja straciłem masę (szczególnie tłuszczową) ciała! Cóż, można było się tego spodziewać. W związku z tym „ubyło mi” w okolicach brzucha oraz na klatce piersiowej, co w połączeniu z testowanym modelem bielizny − Extreme Fleece OMNI-HEAT, który ma mniejszą elastyczność od innych, cieńszych modeli Columbii, daje efekt braku przylegania materiału do ciała.
Zmiana koncepcji
Problem ten rozwiązuję przed następnym atakiem szczytowym: zmieniam koncepcję ubioru. Zamiast poprzedniego: bielizna Extreme Fleece OMNI-HEAT + bluza powerstretch + bluza hybrydowa (PrimaLoft na korpusie ciała) + kombinezon puchowy, zakładam: cienką bieliznę klasyczną (przylegającą do ciała) + bielizna Extreme fleece OMNI-HEAT + bluza hybrydowa + kombinezon puchowy. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę!
Takie rozwiązanie daje mi lepsze właściwości regulacyjne termiki, ponieważ jest większy wpływ ostatniej warstwy na termikę ciała. Przy skórze teraz mam bardzo mocno przylegające warstwy, co daje mocny efekt grzewczy w porównaniu do poprzedniego modelu ubioru.
Podsumowanie
Testowałem bieliznę COLUMBIA, model Extreme fleece OMNI-HEAT, 1/2 zip. Jest to bielizna przeznaczona do lekkiego i średniego wysiłku, ale na bardzo zimne warunki. Rozmiar S waży 229 g.
Bielizna jest bardzo dobrze skrojona; krój jest dobrze dopasowany. Koszula ma odpowiednią szerokość w klatce piersiowej i w tali, tak więc powinna leżeć dobrze nawet na wspinaczach o szerokich ramionach, z tym że należy bardzo dobrze dobrać rozmiar do naszej sylwetki wg tabeli rozmiarowej Columbii (ja mieszczę się w rozmiarze M, a na co dzień „załapuję” się na rozmiar S); jest to bardzo ważne, szczególnie dla modelu Extreme Fleece, ponieważ jest zrobiony z grubszego i mniej rozciągliwego materiału Thermostretch.
Dla osób uprawiających intensywne i bardzo intensywne dyscypliny sportowe zimowe i górskie lepszym rozwiązaniem będzie dobranie jakiegoś modelu z lżejszych bielizn, np. Omni-Heat Midweight, która charakteryzuje się bardzo wysoką elastycznością i przez to lepszym dopasowaniem do naszej sylwetki, szczególnie podczas uprawiania wspinaczki.
Trwałość: też na duży plus. Używałem swojej bielizny przez około 60 dni non-stop, prałem ją 2 razy (przed atakami szczytowymi). Bielizna zachowuje przez cały czas swoje parametry.
Bardzo długo utrzymuje swoje właściwości antybakteryjne, co przy użytkowaniu w zimowych warunkach i przy braku możliwości jej zmiany oraz prania nabiera szczególnego znaczenia dla użytkownika. Na materiale nie ma oznak pilingowania się powierzchni, przetarć i rozciągnięć materiału.
Po tak intensywnym i długim noszeniu zauważyłem, że płytki OMNI-HEAT są bardzo trwale zatopione w materiale nośnym; myślę, że jest to jeden z najmocniejszych elementów bielizny.
Mój model Extreme Fleece posiada zamek na 1/2 długości klatki piersiowej, zrobiony z plastiku i zabezpieczony od strony ciała w ten sposób, że nie odczuwa się zimna (ani od niego, ani przez niego) w niskich temperaturach, a w przypadku intensywniejszych aktywności i lżejszych warunków można lepiej regulować termikę ciała.
Pewnym problemem może być dobór rodzaju bielizny OMNI-HEAT, jej grubości i elastyczności do planowanej intensywności i własnej odporności na zmienne warunki pogodowe: wilgoć, zimno, wiatr itp.
Dla mnie OMNI-HEAT jest jednym z najlepszych technologicznych rozwiązań do zastosowania w warstwie ubioru baselayer − na skórę, dla ekstremalnych warunków pogodowych, w szczególności, gdy przez długi okres przebywamy i wspinamy się w bardzo niskiej temperaturze. Bielizna ta wręcz „intuicyjnie” działa przy zmiennych obciążeniach aktywności fizycznej, szczególnie górskiej, na dużych wysokościach, gdzie występują dłuższe przerwy i wysoka skrajność w intensywności ruchowej: forsowne podejścia, wspinaczka górska, odpoczywanie i długie przebywanie na zewnątrz: zakładanie stanowisk, biwakowanie, długie zejścia i zjazdy itp.
Teraz już wiem, że jeśli będę miał o czymś się przekonać na własnej skórze, to tylko z OMNI-HEATEM na skórze ;-)
Pozdrawiam i gorąco polecam − Artur Małek ;-)
Jak dla mnie Columbia to świetna marka, warto zapłacić za jakość. Test ciekawy – miło się czytało. Columbia – bielizna, która zdobyła ósemkę zimą – nowe hasło reklamowe ;)
mam używam, i mogę powiedzieć że jest rewelacyjna. trzeba tylko pamiętać żeby zrezygnować ze starych przyzwyczajeń i ubierać jedną warstwę odzieży mniej, o przegrzanie bardzo łatwo ^^