Zbliżał się długi weekend czerwcowy. Zła pogoda na wschodzie Polski zmusiła nas do zmiany wcześniejszych planów, a że torby rowerowe były już spakowane, zaczęło się wodzenie palcem po mapie. Zerknęliśmy też na listę – Dolina Baryczy tkwiła na niej stanowczo zbyt długo. Przyszła więc pora, by się tym zająć.
***
Zacznę nieco z innej beczki. Z Katowic do Wrocławia pojechaliśmy pociągiem, jednak zakup biletów na kilka dni przed graniczył z cudem. Nie spodziewałem się tak dużego ruchu, pełnych wagonów i przedziałów rowerowych (zajęte wszystkie „wieszaki”). Pomyślałem, że skoro ruch rowerowy ciągle rośnie, a PKP już w tej chwili nie wydala, to czarno rysuje się przyszłość polskich kolarzy-turystów. Tym bardziej ucieszyła mnie informacja, na którą natrafiłem w tym tygodniu na profilu Marcina Korzonka (podróżnik rowerowy, z którym rozmowę znajdziecie w 17. OM). Marcin załączył zdjęcie:
I napisał:
W sobotę miałem okazję przetestować nowy wagon do przewozu rowerów na trasie Wrocław-Sobótka-Świdnica. To pomysł Kolei Dolnośląskich na coraz większe zainteresowanie rowerzystów tą trasą. Wagon – wzorowany na austriackim rozwiązaniu – może pomieścić aż 38 rowerów. Są one ładowane przez obsługę pociągu wyłącznie na stacjach: Wrocław Główny, Sobótka Zachodnia oraz Świdnica Przedmieście. Wagon rowerowy kursuje tylko w weekendy. Z roweru musimy ściągnąć sakwy.
Tak trzymać! Może kiedyś i na innych liniach pojawią się takie wagony.
Wyjazd na wycieczkę rowerową pociągiem daje możliwość zaplanowania trasy innej niż pętla. Jednak właśnie za względu na przepełnione pociągi nie mięliśmy innej możliwości, niż zakup biletów do Wrocławia i z powrotem, więc chcąc nie chcąc zatoczyliśmy pętlę, co ostatecznie okazało się całkiem niezłym rozwiązaniem, bo z Wrocławia na pierwsze pola i łąki wyjeżdża się zaskakująco szybko. Mówię to z perspektywy Katowiczanina, który by dotrzeć na zielone tereny, musi zazwyczaj przedrzeć się przez kilka innych miast aglomeracji śląskiej.
Pozazdrościliśmy Wrocławianom bliskości lasu, a później jeszcze kilku innych rzeczy. Między innymi samej Doliny Baryczy. Oto opis ze strony www.barycz.pl:
Barycz liczy sobie 133 km długości. Zaczyna swój bieg na bagnach koło Ostrowa Wielkopolskiego, a kończy go, wpadając do Odry w okolicach Wyszanowa pod Szlichtyngową. Miejsca te jak nawias zamykają jeden z bardziej urokliwych zakątków Polski, na który składa się mozaika stawów, mokradeł, lasów, pól oraz łąk.
To właśnie Dolina Baryczy – prawdziwy raj dla miłośników przyrody i historii. Ci pierwsi nad Baryczą znajdą chociażby drugi co do wielkości w Polsce rezerwat przyrody, czyli zaliczane do najcenniejszych ekosystemów na świecie „Stawy Milickie”. Na tych drugich czekają tu wspaniałe pałace, otoczone starymi parkami, ciekawe kościoły, budynki kamieniczki z muru pruskiego i wiejskie chaty wzniesione z rudy darniowej. Co ciekawe i jedni i drudzy będą się często mijać w wędrówkach śladami swoich fascynacji. Bo Dolina Baryczy to jedno z niewielu miejsc, w których unikalny i cenny przyrodniczo ekosystem powstał w dużym stopniu na skutek działalności człowieka.
Symbolem, a zarazem doskonałą ilustracją tych zależności jest chociażby Grabownica: największy i zarazem jeden z najpiękniejszych stawów, będący siedliskiem niezliczonej ilości ptaków, którego wody piętrzy zabytkowy drewniany jaz, będący majstersztykiem XIX-wiecznej hydrotechniki.
Obecnie spora część obszaru Doliny Baryczy objęta jest siecią Natura 2000, znajduje się tu również największy w Polsce Park Krajobrazowy.
To wszystko prawda. Stawy, ptaki, stare dęby, miasteczka, zabytkowe budowle, murowane stodoły, drogi wykładane kamieniem, stare sady, stawy, kanały, rzeki, jeziora, drewniane wieże widokowe, jagody, lasy (miejscami dzikie), łąki, łany zbóż, delikatnie pofałdowany krajobraz. Ponadto Dolina Baryczy to miejsce bardzo przyjazne dla rowerzystów. To dziwne, że jest ich tu tak niewielu.
Świetna pogoda, długi weekend i bliskość wielkiego miasta – spodziewaliśmy się tłumów. Tymczasem poza ewidentnie popularnym i bardzo przystępnym (asfalt, płasko, szeroko) odcinkiem głównego szlaku rowerowego pomiędzy Miliczem i Żmigrodem, ruchu nie było prawie wcale.
Ten odcinek warto przejechać bez względu na wszystko, ale prawdziwa przygoda zaczyna się z dala od głównej osi Baryczy. Szlaków rowerowych jest w okolicy mnóstwo, co chwilę rozwidlają się i przecinają, więc ogólny zarys trasy można zaplanować z wyprzedzeniem, lecz na miejscu warto pozwolić sobie na spontaniczność. Czasem jedna ścieżka będzie wyglądać lepiej niż druga, czasem znudzeni asfaltem wybierzemy dróżkę szutrową, innym razem, gdy słońce da w kość, będziemy szukać schronienia w lesie. To stosunkowo niewielki obszar, więc można sobie pozwolić na niefrasobliwe rowerowe szwendanie.
Nasza trasa wyglądała mniej więcej tak:
Główne szlaki rowerowe to:
- Szlak pomarańczowy Doliny Baryczy – od źródeł po ujście, ponad 130 km (Antonin – Odolanów – Uciechów – Wróbliniec – Potasznia – Grabownica – Milicz – Postolin – Łąki – Ruda Sułowska – Niezgoda – Radziądz – Żmigród – Kędzie – Wąsosz – Ryczeń – Wyszanów)
- Międzynarodowy Szlak Rowerowy Euro Velo R9 – na obszarze Doliny Baryczy liczy 50 km i przebiega przez miejscowości: Trzebnica – Nowy Dwór – Domanowice – Koniowo – Koniówko – Jaz Niezgoda – Ruda Sułowska – Olsza – Baranowice – Szkaradowo – Jutrosin
- Trzebnicka Pętla Rowerowa – fragment czerwonego szlaku, tworzącego pętlę wokół powiatu trzebnickiego, na obszarze Doliny Baryczy liczy 94 km (PKP Osola – Osolin – Górowo – Skokowa – Piotrkowice – Barkowo – Kędzie – Bychowo – Żmigród – Czarny Las – Gatka – Olsza – Ruda Sułowska – Ruda Żmigrodzka – Osiek – Gąski – Ujeździec Wielki – Biedaszków Wielki – Kuźniczysko
- Szlak W Dolinę Baryczy – czarne znaki, około 71 km (Jutrosin – Jeziora – Marchwice – Nowy Folwark – Cieszków – Trzebicko – Nowy Zamek – Ruda Milicka – Niesułowice – Wąbnice – Krośnice – Czarne Stawy – Luboradów – Kuźnica Czeszycka – Stara Huta – Możdżanów)
Większość szlaków jest bardzo dobrze oznakowana. Teren jest głównie płaski, podjazdy raczej łagodne i długie – ogólnie niewielkie. Jest dużo ścieżek asfaltowych, ale nie brakuje też leśnych i szutrowych. Zdarzają się piachy i błota, ale tylko na krótkich odcinkach.
Co oprócz jazdy? Owoce sezonowe w lasach, ryby z miejscowych hodowli i wina z lokalnych winnic. Podziwianie lasów, drzewostanów dawnych założeń parkowych, jezior, ptaków i od czasu do czasu – ciekawostek architektonicznych. Więcej informacji znajdziecie na wspomnianej stronie regionu.
Miała być fotorelacja, więc kończę: Dolina Baryczy to mega pozytywne zaskoczenie. Nie wyobrażam sobie oglądać jej inaczej niż z rowerowego siodełka.
Michał Gurgul
PS. Gdyby nie te komary…
***